04.04.2022 | Redaktor

03. Groby masowe

Żydzi stanowili dwie trzecie przedwojennych mieszkańców Brzeska. Pobyt Żydów w Brzesku przerwała, podobnie jak w innych miastach Polski, II wojna światowa. Zaraz po zajęciu miasta przez Niemców 5 września 1939 roku rozpoczęło się prześladowanie Żydów. Główna synagoga na ul. Asnyka została podpalona, a z końcem września Niemcy nałożyli na Żydów kontrybucję w wysokości 40.000 zł. Wiosną 1941 roku Niemcy utworzyli w Brzesku getto, w którym z czasem zgromadzono do 6 000 Żydów z Brzeska, innych miast i okolicznych wsi. W 1942 roku w mieście  rozpoczęły się Akcje, podczas których Niemcy mordowali Żydów na ulicach i w mieszkaniach. We wrześniu 1942 roku getto zostało ostatecznie zlikwidowane. Kilkaset osób rozstrzelano w mieście, pozostałych Żydów wywieziono do Bełżca. Świadectwa nielicznych ocalałych Żydów i ich katolickich sąsiadów pozwalają chociaż trochę zrozumieć, co działo się w mieście w tamtych latach.

W czasie okupacji Niemcy zgromadzili w getcie Żydów, którzy przyjechali do rodzin w Brzesku, oraz Żydów, których ściągnięto z rodzinami z wiosek powiatu brzeskiego, jako tez Żydów osiadłych i meldowanych w Brzesku do 1.IX.1939 r.

Wszystkich Żydów było zgromadzonych w getcie od 4000 do 5000 osób. W latach 1940 do 1942 specjalne ekipy czarnych żandarmów niemieckich urządzali pogromy i polowania na Żydów przez strzelanie w tył głowy. Trupy wywożono w osłonach wozem magistrackim na cmentarz żydowski i tam po przesypaniu zwłok wapnem zakopywano we wspólnych mogiłach. Tak wymordowanych Żydów było od 400 do 500 osób.

Niezależnie od tego wywożono Żydów z Brzeska do Tarnowa i tam mordowano w lasku należącym do gromady Zbylitowska Góra. Bardzo dużo Żydów przy likwidacji getta w Brzesku w jesieni 1942 r. wywieziono w pociągu towarowym ze Słotwiny do Bełżca.” (ze zbiorów IPN, sygn. IPN Kr 1/1276)

Żydzi na brzeskim Rynku w latach okupacji niemieckiej. Urodzony w Brzesku w 1928 roku Dov Landau rozpoznał na tym zdjęciu małżonków Monderer. Abraham Monderer miał mały sklep spożywczy na Rynku, sprzedawał tam chleb, mąkę, jajka, mleko. Zdjęcie z kolekcji Marka Sukiennika.

Ze świadectwa mieszkańca Brzeska Władysława Myślińskiego spisanego  w 1967 roku:

„Wiosna 1941 roku… W mieście odbywała się w tym czasie „akcja żydowska”, polegająca na masowym rozstrzeliwaniu Żydów – na ulicach, w sklepach, w ich własnych domach i mieszkaniach.

Getta wtedy jeszcze w Brzesku nie było. Dla orientacji gdzie mieszkają Żydzi, ich domy i mieszkania musiały być wyraźnie oznaczone dużą Gwiazdą Dawida. Polacy na swoich domach mieli powywieszane tablice z napisem „Aryjczyk”, a dla dokładniejszego określenia, że tu mieszka katolik, powywieszali jeszcze dla pewności obrazki świętych.

W czasie trwania takiej akcji zabroniono pod karą śmierci przechowywać w domach katolickich kogokolwiek, a szczególnie Żydów. Oni na swój los zmuszeni byli oczekiwać we swoich własnych mieszkaniach. Akcje te zapowiedziane nie były – ich zapowiedzią były strzały rozlegające się w różnych częściach miasta – naraz. Wtedy padały już trupy, a Żydzi kryli się gdzie mogli, ażeby jeszcze tym razem uniknąć śmiercielnego spotkania się z tymi niemieckimi ludobójcami.

Do tych domów z Gwiazdą Dawida wpadali Niemcy i kładli trupem kogo dopadli. Wyciągali ukrytych za strychów, piwnic, z pod łóżek i strzelali do nich na miejscu w ich głowy, piersi, brzuchy, – gdzie popadło. Nie upewniali się i nie czekali, że po oddaniu strzału ofiara się przewróci, w pośpiechu jak gdyby na wyścigi wciąż gonili za nowymi ofiarami, pozostawiając zbryzgane ściany i mieszkania zalany krwią…

Nim spędzili wszystkich Żydów do gett (w Brzesku w połowie kwietnia 1941 r.) takich akcji przeprowadzono na terenie miasta sześć… Przeważnie trwały od 2 do 3 godzin i pociągały za sobą początkowo po więcej jak sto, a później po więcej jak 500 ofiar. Po pierwszych tego rodzaju akcjach pozostali Żydzi zmuszeni byli sami zanosić pomordowanych na swój cmentarz i grzebać ich we wspólnych grobach. Zadanie to wykonywali razem z niewiastami i dziećmi, Wspólnie kopali wielkie doły, zbijali naprędce – byle jak z patyków – nosze i na nich do późna w nocy znosili ze wszystkich stron miasta, po przeszło kilometrze od cmentarza, pomordowane ofiary.

Ten obowiązek był dla nich dalszym tragicznym przeżyciem ponad siły. Zmęczeni ciężarem swoich zabitych, przeżyciem, strachem, bólem, nieszczęściem, – z trudem wlekli się bocznymi ulicami w kierunku cmentarza. Ocaleni starcy, kobiety i dzieci – ciągnąc ociężale – wyręczali się nawzajem przy noszach, wymijając się na odmianę, to znów odpoczywając – z poświęceniem spełniali wspólny ten, przykry, dotkliwy obowiązek, by jak najszybciej zatrzeć ślady wykonanego przed chwilą na swoich rodzinach haniebnego, bestialskiego mordu.

Po dalszych tego rodzaju akcjach, gdy już nie miał kto wynosić trupów na cmentarz i grzebać ich, furmanki magistrackie i chłopskie angażowane były do zwożenia, a Straż Pożarna do zakopywania pomordowanych… Czasem było między nimi jeszcze wielu żywych, ale Niemcy przynaglali aby ładować wszystkich bez wyjątku, na pewno w przekonaniu, że w ciżbie i pod ziemią wszyscy dojdą…” (Władysław Myśliński „A jednak tak było”, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 1978)

Żydzi w Brzesku w latach okupacji niemieckiej. Zdjęcie z kolekcji Marka Sukiennika.

Ze świadectwa Felicji Schafler złożonego przed Wojewódzką Żydowską Komisją Historyczną w Krakowie w 1945 roku:

„III akcja. Otoczono miasteczko… Wyciągano z mieszkań starszych i dzieci, młodych zabrano na auta. Na 3 ½ tysiąca mieszkańców było 600 ofiar – 200 trupów i 400 wysiedlonych. Niektórzy uciekali – strzelano ich po drodze. Ludzie się ukrywali w zbożu, SS wpadali do zboża z psami i wyłapywali. Niektórzy byli pijani, twierdzili, że się upijają, by móc mordować….”  (Archiwum ŻIH, sygn. 301/611)

Ze świadectwa Mendela Teichtala (ur. 8.7.1932) złożonego przed Wojewódzką Żydowską Komisją Historyczną w Krakowie w 1945 roku:

„Jak wróciłem [do Brzeska] obraz był okropny, krew wszędzie na ulicy zasypywano popiołem i ziemią. Ludzi nie  było na ulicach i w mieszkaniach, siedzieli jeszcze w bunkrach. Potem był straszny płacz, bo każdemu kogoś zabito.

Spotkałem kolegę strasznie zapłakanego. Powiedział, że w Rynku gdzieżeśmy mieszkali nikogo nie ma. On sam stał już pod ścianą, ale jak SSmani odeszli i został tylko jeden, on dał radę uciec.

Poszłem do cioci pod miastem, myślałem, że może mama się tam ukryła i na szczęście mama tam była i Tosia i nasza panna. Strasznie się ucieszyłem. Mama mi opowiadała jak to było. Przyjechało auto pod kahał, mama widziała, że źle i poszła tylnymi uliczkami do cioci na wieś aby się tam ukryć. Ale ta katoliczka (gospodyni) nie chciała ich wpuścić. Mama ukryła się w polu. W mieście była strzelanina i krzyki. SS przyszło z psami i obszukiwali. Moja siostra miała 5 lat i chciała płakać, obwiązało się jej usta i głowę chustką. Nagle był strzał. Zastrzelili chłopca. Szukali jeszcze parę minut, ale na szczęście nie było w tym polu dużo ludzi, to poszli, bo jak gdzieś widzieli, że w polu dużo się chowa, podpalali całe pole i wtedy ludzie wychodzili…” (archiwum ŻIH, sygn.. 301/609)

Żydzi w Brzesku w latach okupacji niemieckiej. Zdjęcia z kolekcji Marka Sukiennika
Żydzi w Brzesku w latach okupacji niemieckiej. Zdjęcia z kolekcji Marka Sukiennika

Ze świadectwa Leona (Leiba) Epsteina, syna Izaka i Jochwety z domu Langer, urodzonego w Brzesku 19 stycznia 1889 roku :

„W drugiej połowie 1940 roku otrzymałem z judenratu w Krakowie nakaz opuszczenia Krakowa z rodziną. Ja wyjechałem z rodziną do Brzeska, gdyż stamtąd pochodziłem i miałem tam rodziców i rodzeństwo.

Leib (Leon) Epstein razem z żona Gitel przed wojną. Zdjęcie z archiwum Jad Waszem

Brzesko liczyło wówczas około 6000  mieszkańców, w tym około 4000 Żydów.

Przed wojną w Brzesku było około 2000 Żydów, a podczas wojny przybyło wielu uchodźców ze Śląska, z Niemiec, Austrii, Czech, z Krakowa i innych miast. Gdy ja przyjechałem do Brzeska nie było jeszcze getta. Żydzi mieszkali jeszcze poza miastem i w różnych okolicznych wsiach. Ja mieszkałem w Okocimiu – wieś koło Brzeska. Żydzi mieli jeszcze swoje sklepy, ale tylko małe. Natomiast większe sklepy zostały zabrane Żydom przez Niemców. Żydzi prowadzili nadal swoje warsztaty rzemieślnicze.

W Brzesku była żandarmeria niemiecka i Landrat (Generalne gubernatorstwo dzieliło się na powiaty kierowane przez landratów- A.B.). Landrat nazywał się Starz. Brzesko należało do kreis Tarnów.

Gdy ja przyjechałem do Brzeska cała ludność żydowska nosiła już białe opaski z tarczą Dawida na lewej ręce. Moi krewni opowiadali mi, że od razu na początku okupacji w 1939 roku przyjechało do Brzeska osobowe auto z gestapowcami z Tarnowa, którzy zajechali przed bożnicę, wnieśli do bożnicy granaty i cały  budynek stanął w płomieniach. Gdy ja przyjechałem do Brzeska stały już tylko mury bożnicy. Za zezwoleniem władz niemieckich okoliczni chłopi rozbierali mury i zabierali dla siebie cegły na budowę.

Główna brzeska synagoga spalona we wrześniu 1939 roku. Zdjęcie z kolekcji Marka Sukiennika

W 1941 roku z nakazu Landrata Starza został zlikwidowany stary cmentarz żydowski. Z polecenia Landrata Judenrat musiał wyznaczyć Żydów, którzy własnymi rękoma musieli zabierać nagrobki. Wszystkie nagrobki zostały zawiezione na Rynek w Brzesku i posłużyły do wybrukowania alei. Całą tą robotę wykonali Żydzi. Cmentarz został zamieniony w prywatny ogród Landrata. Nowy cmentarz został zachowany, a dopiero po wysiedleniu wszystkich Żydów Niemcy wywieźli cenne pomniki.

Najbardziej dali się we znaki ludności żydowskiej Brzeska żandarmi niemieccy Lapsch i Kosma, którzy stale stacjonowali w Brzesku i wykonywali egzekucje na Żydach…

„Paul Stosch żandarm z posterunku żandarmerii w Brzesku fotografował się z nieodłącznym pejczem i psem wilczurem, który zawsze mu towarzyszył” (Jan Burlikowski, „Kronika miasta Brzeska”)

W pewny dzień Pesach 1942 roku przyjechało do Brzeska gestapo z Tarnowa pod kierownictwem Nowaka i przy pomocy  miejscowej żandarmerii wyłapali kilku Żydów i zastrzelili na miejscu. Wśród zastrzelonych Żydów byli: Stainlauf, dwóch synów dorożkarza, dentysta Kleinberger, Landau. Ponadto zabrali ze sobą wiceprezesa Judenratu Uszera Landaua, którego zmasakrowali i zastrzelili po drodze z Brzeska do Tarnowa, po czym wyrzucili z auta.

W czerwcu 1942 roku przyjechało parę aut gestapowców z Tarnowa, odcięli miasteczko ze wszystkich stron i kazali Judenratowi zwołać w ciągu pięciu minut wszystkich Żydów na Rynek. Gestapowcy i żandarmeria wyganiali Żydów z mieszkań. Przyłapanych ukrytych Żydów rozstrzeliwali na miejscu.

Milicja żydowska musiała  z nakazu gestapo razem z nimi chodzić po domach i odprowadzać ludzi na Rynek. W ten sposób zebrali kilkaset osób i wywieźli autami do Tarnowa. W tym samym dniu było wysiedlenie w Tarnowie. Żydów z Brzeska dołączyli do transportu tarnowskiego i wywieźli prawdopodobnie do Bełżca. Na miejscu w Brzesku zostawili około 200 trupów. Trupy te po wyjeździe gestapo musieliśmy wozem, który służył do wywożenia śmieci, wywieźć na cmentarz żydowski, gdzie je pochowaliśmy w masowym grobie. Akcja ta odbyła się w dzień czwartkowy w czerwcu 1942 r.

Żydowski chłopiec w Brzesku w latach okupacji niemieckiej. Zdjęcie z kolekcji Marka Sukiennika

Parę tygodni po tej akcji, z nakazu Landratu, musieli wszyscy Żydzi z okolicznych wsi przeprowadzić się do miasta i zostało utworzone getto zamknięte. W skład getta wchodziły ulice zamieszkałe przez biedotę. W getcie panowała straszna ciasnota mieszkaniowa. Cztery rodziny mieszkały w jednym pokoju. Żyliśmy w getcie w wiecznym strachu, gdyż codziennie kogoś Niemcy zabijali.

W drugi dzień Rosz Haszana 1942 – w niedzielę popołudniu przyjechało gestapo z Tarnowa i  zaczęła się akcja likwidacyjna. Kierowali ta akcja von Malotky  i Nowak, groźni gestapowcy z Tarnowa. Ja podczas akcji byłem ukryty poza miastem i sam jej nie widziałem. Słyszałem tylko  nieustanna strzelaninę. Akcja trwała dwa dni w poniedziałek i wtorek.

Polacy opowiedzieli mi, że przebieg „akcji” był następujący: gestapowcy zganiali Żydów na targowisko, kazali im klękać aż zebrali całą ludność żydowską. Potem ustawili ich piątkami i pieszo gnali ich na stację Słotwina, która znajduje się dwa kilometry za miastem. Na stacji był już przygotowany pociąg, do którego zostali załadowani i wywiezieni i wszelki ślad po nich zaginął.

W Brzesku pozostała milicja żydowska i Judenrat, który zajmował się likwidacją  żydowskiego majątku. Po 4 tygodniach i oni zostali wywiezieni do Tarnowa i Brzesko stało się „Judenrein”. (Świadectwo spisane 2 lutego 1948 roku w Katowicach; Archiwum ZIH, sygn.. 3011/3286.)

Większość brzeskich Żydów zginęła w obozie Zagłady Bełżec, ale na cmentarzu żydowskim na ul. Czarnowiejskiej najprawdopodobniej jest pochowanych około 500 zamordowanych. Nie znamy lokalizacji wszystkich grobów masowych, ale w latach 2017 i 2018 Stowarzyszenie „Pamięć i dialog. Wspólna historia”  we współpracy z fundacją „Zapomniane” i Urzędem Miasta Brzeska upamiętniło dwa miejsca pochówku ofiar Zagłady. Więcej o tych upamiętnieniach można przeczytać tu: https://brzesko-briegel.pl/2019/08/01/budowa-pomnika-na-grobie-masowym-na-cmentarzu-zydowskim-w-brzesku-2017/ i tu: https://brzesko-briegel.pl/2019/08/02/budowa-pomnika-na-grobie-masowym-na-cmentarzu-zydowskim-w-brzesku-2018/

Pomnik na grobie masowym na cmentarzu żydowskim w Brzesku

Ponadto ciągle pracujemy nad księgą Pamięci Żydów Brzeska i powiatu brzeskiego zamordowanych w latach Zagłady, która w tej chwili obejmuje blisko 3 000 nazwisk: https://brzesko-briegel.pl/ksiega-pamieci/

Niech będzie błogosławiona pamięć o wszystkich zamordowanych.

© Anna Brzyska, 2022