Żydowska rodzina Müntz (stosowano też pisownię Minz) mieszkała w Brzesku, Jadownikach i Nowym Wiśniczu.
Pani Anna Brzyska opracowała historię urodzonych w Jadownikach synów Berischa Minza. Młodszym bratem był Gerszon Szmuel Minz (ur. 1876), który następnie przeniósł się do Brzeska. Starszy brat, Wolf Minz (ur. 1872), pozostał w Jadownikach i ożenił się z Chaną z domu Hoffer. Zamieszkali oni w Jadownikach najpierw w domu pod numerem 81 czyli przy głównej drodze zwanej Gościńcem (dziś dom ten już nie istnieje), tam urodziły się ich córki: Reisel (1901), Sara Rifka (1904) i Rojza (1906). Po kilku latach przenieśli się do domu położonego w środku wsi, pod numerem 343 (dziś ten dom również nie istnieje, jego adres można umiejscowić w Jadownikach przy ul. Środkowej, w obrębie parceli nr 49 i 51). Tam urodził się ich syn Lewi Isaak (1909) i córka Dwojra (1911).
Kronikarz Jadownik, Karol Bernacki (1910-1982) ustalił, iż Chana Müntz była właścicielką sklepu, zaś Chaim Müntz sprzedawał nabiał (Maszynopis Karola Bernackiego w posiadaniu Towarzystwa Miłośników Ziemi Jadownickiej, s.15, dane za rok 1920).
Z książki Władysława Okasa „Jadowniki były wsią królewską” (Łódź-Jadowniki 1994, s.108-109), z rozdziału poświęconego Żydom z Jadownik, ofiarom niemieckiej nienawiści rasowej, dowiadujemy się, że Chana Muntz została zastrzelona w Zbylitowskiej Górze (podczas pogromu Żydów w 1943 roku), podobnie jak jej córka Rajza. Inna córka, Sura, została zastrzelona w Krakowie, za pomoc Żydom, a jeszcze inna córka Chany – Stora – zginęła zastrzelona w Bełżcu. Ponieważ Stora Minz nie figuruje wśród potomstwa Chany i Wolfa Minzów, może była ona synową, a nie córką, albo nastąpiła pomyłka w imieniu lub zbieżność nazwisk.
Zanim jednak zginęli, Minzowie żyli wśród chrześcijańskiej ludności Jadownik. I ten okres czasów przedwojennych i wojennych z życia rodziny Minzów chciałabym teraz przybliżyć Czytelnikom dzięki relacjom osób pamiętających Chanę i jej rodzinę – mieszkających w ich najbliższym sąsiedztwie.
Pani Zofia Stec (1929-2019), w rozmowie (zapisanej przeze mnie 12.10.2014), wspominała:
„Przed wojną, gdy mieszkałam jeszcze u rodziców, mieliśmy sąsiadów Żydów. W małym drewnianym domku mieszkała Chana, a razem z nią jej dzieci: Lajbel, Rózia, Surka, Dorka. Jedna z tych córek Chany, chyba Dorka, miała niepełnosprawnego synka o imieniu Josiu, a jego ojciec zwał się Idek. To była bardzo dobra, porządna rodzina, tylko Rózia przyprawiała matkę o rozpacz, bo za swoich młodych lat lubiła bardzo wymykać się na ogniska do kolegów i koleżanek chrześcijan, gdzie jadła wiejską kiełbasę i paliła papierosy. Wszyscy oni zginęli w czasie wojny”.
Pani Maria Małek (ur. 1933), w rozmowie (zapisanej przeze mnie 21.06.2021) wspomina:
„Tutaj za płotem mieszkała żydowska rodzina. Dawno temu to była ziemia Szafrańskich, a Żydzi przed wojną to wykupili i tak mieszkali wśród nas. Chana miała tu sklep, Żydów tu przychodziło dużo i kupowali, ale także pół wsi tu przychodziło różne rzeczy kupować, dlatego syn Chany był rzeźnikiem, bił też świnie i w tym sklepie była też wędlina. Dobrze to pamiętam, bo przecież nas trochę dziwiło. Im nie wolno było świń dotykać. A jednak handlowali. Ten syn Chany, który był masarzem, miał na imię Lajbek. Była też Dora i jej siostry, ale je słabo pamiętam, bo one później mieszkały w Brzesku. Byłam wtedy mała i pamiętam, że tam u Chany byłam jeden raz. Trochę się bałam do tych Żydów chodzić, nie wiem, dlaczego. Może dlatego, że byli innej wiary. A może dlatego, że czasem różni ludzie straszyli dzieci, że Żydzi je porwą. A przecież Chana nikogo by nie porwała. Była bardzo miła. Przychodziła do nas po mleko, brała od mamy mleko w takich bańkach, zakładała je na plecy i handlowała tym mlekiem w Brzesku na rynku. Bardzo się lubiły z moją mamą.
Pamiętam, gdy Niemcy zbierali wszystkich Żydów do getta w Brzesku, to zabrali też Chanę i jej rodzinę. Chana przyszła się pożegnać do mojej mamy, i mama bardzo się martwiła o ich los, a Chana powiedziała mojej mamie „Ty nie płacz za nami, Joanna, bo my jesteśmy na śniadanie, a wy będziecie na obiad”.
Z Brzeska Niemcy wywozili Żydów do Tarnowa. Tyle było ludzi, że brakło samochodów i miejsca w pociągu, więc wieźli ich też furmankami. Chana jechała na wozie. Pod Zbylitowską Górą chciała uciec. Zeskoczyła z tego wozu prosto do rowu, a Niemcy nie czekali na nic, tylko ją od razu zastrzelili. I pewnie tam gdzieś jest pochowana. Wiem to wszystko od mojego brata Gustka, który musiał wtedy robić za woźnicę tej furmanki i widział to wydarzenie. Zaraz gdy wrócił, to powiedział nam, że Chana już nie żyje i od razu wiedzieliśmy, co się z nią stało”.
Moja babcia Anna Czernecka z domu Kostrzewa (1918-1995) wiele razy opowiadała, że została sąsiadką Chany w lecie roku 1942, gdy wyszła za mąż za Walentego Czerneckiego i zamieszkała z nim i jego matką Anną Czernecką – położną, w domu, który dziś usytuować można przy ulicy Środkowej 47. Wg relacji mojej babci, bardzo się nawzajem z Chaną lubiły jako sąsiadki. Chana, widząc i słysząc, co Niemcy robią Żydom, przeczuwała swą śmierć, i zachęcała moją babcię do tego, aby po ich odejściu z tego starego domu, przyłączyli sobie ziemię Chany do własnego gospodarstwa, bo Minzowie już tam nie wrócą, jednak moja babcia uznała, że tak się nie godzi. Domek Chany i jej ziemia przypadły po wojnie innym sąsiadom.
Moja babcia przytaczała także opowieści o Rózi, która w czasach przed wojną uciekała na ogniska z koleżankami chrześcijankami i jadła tam kiełbasy. Ogniska te młodzież organizować miała w Jadownikach na Kamieńcu, czyli w polach położonych na północnych krańcach wsi, pod Lasem Szczepanowskim. Podobno na ogniska te przychodził także młody chłopak z żydowskiej rodziny inteligenckiej, może urzędniczej, mieszkającej na Brzezowcu (przysiółku między Brzeskiem a Jadownikami), który grał na mandolinie i miał na imię Mosze (Mosiu, Mojżesz).
Moja babcia zachowała wspomnienie Chany i zawsze się wzruszała, słysząc lub śpiewając piosenkę „Ja biedna Rebeka”, ponieważ kojarzyła jej się właśnie z z żydowską społecznością Jadownik.
Dzięki tym wspomnieniom dziś możemy wyobrazić sobie tę izraelską rodzinę: wdowę po Wolfie Minzu – Chanę – dobrze się czującą między chrześcijańskimi sąsiadami, jej syna Lewiego, zwanego Lajbek lub Lajbel, rzeźnika o ciętym języku, który nie martwił się zanadto przepisami religijnymi, byle utrzymać rodzinę, oraz jego siostry: Sarę zwaną Szurą czy też Szurką, Dwojrę zwaną Dorą lub Dorką – mamę niepełnosprawnego synka Josia i żonę Idka, i wreszcie niepokorną, żywiołową Rojzę czyli Rózię, lubiącą kiełbasę i ogniska w dobrym towarzystwie. Wszyscy oni zginęli zamordowani przez niemieckich nazistów podczas II wojny światowej, ale pamięć o nich przetrwała.
© Sabina Jakubowska, 2021