04.03.2023 | Redaktor

Julia Piękosz, Emilia Hynek- Piękosz

Artykuł autorstwa Lucjana Kołodziejskiego

18 lutego 2019 r. zmarła Emilia Piękosz Hynek. Była ostatnią spośród siedmiu Sprawiedliwych Borzęcanką, noszącą tak zaszczytny tytuł. Zapomniana. Przed kilkunastu laty przeprowadziłem z nią wywiad na temat pomocy udzielonej przez jej matkę ukrywającej się przed śmiercią żydowskiej rodzinie. Za pomoc w ukrywaniu Żydów cała rodzina zostałaby rozstrzelana! Nikt jednak z mieszkańców Granic/Borzęcina Górnego nie zdradził miejsca Ich pobytu. Poniżej przytaczam wywiad zachowując oryginalną borzęcką gwarę.

Emilia Piękosz Hynek, 2014 r. Fot. L. Kołodziejski

„Urodziłam się w 1930 roku, 11 grudnia będę mieć 83 lata. Jak wybuchła wojna, miałam 9 lat. Widziałam, jak wojsko polskie uciekało koło mojej chałupy. Tatusia nie było wtedy w domu. Był w Niemcach, na robotach. Po pół roku przyjechoł. W tym domu mieszkali: mama, tata, brat Józek i dziadkowie, którzy umarli w czasie wojny. Tak ich pamiętam jak przez mgłę. Od urodzenia całe życie tutaj mieszkom. Do szkoły chodziłam w Górnym Borzęcinie, właściwie to szkoła była zamknięta. Była wojna … uczyli nas po chałupach. Tam, gdzie Matera Józek mieszkał i jesce gdzie indziej. W Mościcach w kuchni na Azotach pracowałam 25 lat. Później przeszłam na emeryturę, bo 16 lat miałam opłacone ubezpieczenie z pola. Mąż mnie odszedł, sama wychowywałam 3 dzieci, ciężko było…

Tu była Racha [żona Wolfa Werbela, najprawdopodobniej Rachela – przypis L.K. ], tak jej mówili, taka wysoka, włosy czarne miała krótko ścięte. Mieszkali tam, gdzie mieszkał późni Duda. Oni tam mieli sklep, taki spożywczy. Byłam w nim. Raz zabłądziłam, to Racha mnie odprowadziła. Tata kupili od nich pole.

Ci Żydzi uciekli z pociągu, od Biadolin i przyszli do ni, żeby mieszkać. Ona powiedziała, żeby u nos mieszkali, bo jest na boku. Przyprowadziła ich do nos w nocy, zapukała w okno. Oni ją (Rachelę) późni wzięli i zginęła bez śladu.

Oni na pole nie wychodzili, tylko w tej stodole siedzieli całymi dniami. Było ich troje, ojciec, matka i syn Adam. Jak mama ugotowała, to dała w torbecce. Mama dała jedzynie i tam zanosiłam. W szklany butelce nosiłam im mleko. Ten Adam za mno wylecioł. Bo był z tego roku co jo, my sie bawili. Obok mieszkoł sąsiod Wojdak Władysław. Wiedział, że ukrywamy Żydów, ale nawet własnemu synowi nie powiedział o tym. On był człowiek – szkoda godać – porządny. Oprócz niego nikt nie wiedzioł. Pytoł skąd ten chłopocek, a jo powiedziałam, że od brata syn.

W tle zdjęcia dom rodzinny E. Hynek, lata 30-te XX w.

Przez cało zime oni o tutoj, w tej izbecce siedzieli i spali. W zimie, znosili my z lasu drzewo i rznęli. Oni tym polili i siedzieli w tej izbecce. Mama moja gotowała zur na serwotce, bo były 2 krowy, koń i jałówka. Mama moja była krawcową i co mogła, to im szyła. Mamusia mi nic nie kozała mówić, abym nic nie pisła. Nigdy nie było w domu żadnej rewizji. Nikt nie wiedzioł o tym, ześmy pomagali. Ja dokładnie nie pamiętam ile byli, ale więcy niz pół roku. Odeszli jak się wojna skończyła. Przyjechali jacyś po nich. Pożegnali się. Jak Adam dorósł po wojnie, to przypomniał sobie, ze tu mieszkał. Przyjechoł tutaj. Mama doczekała, jak on przyjechał. On strasnie chciał, abym jechała do Izraela. Jak Adam przyjechał to ludzie myśleli, że ja mam jakiegoś chłopa. On wszystkich moich ściagnął (zaprosił w odwiedziny –L. K.) do Izraela. Jo tylko nie byłam w tym Izraelu. Bo by ludzie powiedzieli, ze za chłopem pojechałam. On lubił jeść zur i zimnioki. Jak on przyjechał w odwiedziny, to musiałam pryntko to gotować. Cekali ze 2 godziny.

Ocalony Adam Rozman z wnukiem, lata 80-te XX w.

Mama była bardzo uczciwy człowiek, jej tata, a mój dziadek kozoł ich przyjonć. Mój ojciec mówił do mamy: „tys ci się zachciało.” On był nie bardzo. Ja tam w Brzezinkach (Birkenau – L. K. ) byłam z Adamem i jego synem. Mom ten medal, tylko go gdziesik schowałam, dyplom tyz, nie wiem gdzie jest. Adam mi przywiózł ten medal i dyplom. Późni Adam był tu z 10 razy. Jego matką była Polką, Stefania, a ojciec Żydem (po wojnie ojciec Adama wyjechał do Izraela i nigdy tutaj nie był). Matka Adama była tutaj parę razy już po wszystkim. Adam późni jakby wyszedł z tego żydoskiego narodu. Jego pogrzeb był w Krakowie, o w takiej małej skrzyneczce (urnie – L. K. ) go do grobu złożyli.

W 2009 roku ukazała się polskojęzyczna wersja Księgi Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata. Na jej kartach znajdują się nazwiska tysięcy Polaków oraz krótkie uzasadnienia przyznania tytułu Sprawiedliwego. Wśród nich – na stronie 577 – znajduje się informacja dotycząca Pani Emilii Hynek-Piękosz, przytoczona w całości poniżej. Była ona ostatnią żyjąca Borzęcanka Sprawiedliwą Wśród Narodów Świata. Na przyznanym jej honorowym dyplomie znajdują się słowa pochodzące z Talmudu: „Kto ratuje jedno życie, jakby cały świat ratował.” Sprawiedliwych z Borzęcina było więcej. Wszyscy jednak zmarli. Ich imiona i nazwiska są zapisane na Honorowej Tablicy w Parku Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata na Wzgórzu Pamięci w Jerozolimie.

Księga Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Ratujący Żydów podczas Holocaustu. Wersja polskojęzyczna.

7 lipca 1996 r. Instytut Yad Vashem nadał Julii Piękosz oraz jej córce Emilii Hynek (z domu Piękosz) tytuł Sprawiedliwych wśród Narodów. Uzasadnienie: „Edward i Stefania Rozmanowie, ich synowie, Leopold i Adam, oraz ich córka Stanisława mieszkali we wsi Wyciąże w pobliżu Krakowa. Rodzina Rozmanów pozostała we własnym domu aż do 1942 roku. Pewnego dnia zjawiła się policja, żeby ich deportować. Wtedy uciekli do pobliskiej wsi Branice, gdzie znaleźli kryjówkę. Gdy ktoś doniósł władzom, byli zmuszeni opuścić wieś zaledwie po kilku dniach. Po długiej wędrówce przybyli do wsi Borzęcin w powiecie brzeskim (dystrykt krakowski). Udali się do domu Julii Piękosz, swojej dawnej znajomej, która nie bacząc na zagrożenie swojego życia i swojej 13-letniej córki Emilii, udzieliła im w swoim domu schronienia, nie żądając niczego, ani nie otrzymując nic w zamian. Piękosz ukrywała pięcioro żydowskich uciekinierów w zabudowaniach gospodarczych. Chroniła i troszczyła się o nich, kierując się miłością bliźniego i dawną znajomością. Po pięciu miesiącach, ze względu na wielokrotne poszukiwania Żydów w okolicy i obawę przed odkryciem uciekinierów, musieli opuścić gospodarstwo i ukryć się w okolicznych lasach. Piękosz nadal im pomagała, a jej córka Emilia codziennie odwiedzała ich w leśnej kryjówce, żeby przynieść żywność i ubranie. Po nadejściu zimy Rozmanowie zakradali się nocą do domu Piekoszów, żeby się przespać. Przez dwa lata, aż do wyzwolenia w 1945 roku, Piękosz podawała im gorącą zupę oraz pozwalała im się umyć i wypocząć przed powrotem do leśnej kryjówki.”

Dyplom honorowy Julii Piękosz i Emilii Hynek

Po wojnie rodzina Rozmanów wyjechała do Izraela. Korespondowali z córką Piękosz, a ich syn Adam wielokrotnie ją odwiedzał.

© Lucjan Kołodziejski, 2022